E-book Bialo Czerwony.pdf

(451 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
838213303.059.png 838213303.067.png 838213303.078.png
838213303.088.png 838213303.001.png 838213303.009.png 838213303.015.png 838213303.016.png 838213303.017.png 838213303.018.png 838213303.019.png 838213303.020.png 838213303.021.png 838213303.022.png 838213303.023.png 838213303.024.png 838213303.025.png 838213303.026.png 838213303.027.png 838213303.028.png 838213303.029.png 838213303.030.png 838213303.031.png 838213303.032.png 838213303.033.png 838213303.034.png 838213303.035.png 838213303.036.png 838213303.037.png 838213303.038.png 838213303.039.png 838213303.040.png 838213303.041.png 838213303.042.png 838213303.043.png 838213303.044.png 838213303.045.png 838213303.046.png 838213303.047.png 838213303.048.png 838213303.049.png 838213303.050.png 838213303.051.png 838213303.052.png 838213303.053.png 838213303.054.png 838213303.055.png 838213303.056.png 838213303.057.png 838213303.058.png 838213303.060.png 838213303.061.png 838213303.062.png 838213303.063.png 838213303.064.png 838213303.065.png 838213303.066.png 838213303.068.png 838213303.069.png 838213303.070.png 838213303.071.png 838213303.072.png 838213303.073.png 838213303.074.png 838213303.075.png 838213303.076.png 838213303.077.png
 
838213303.079.png 838213303.080.png 838213303.081.png 838213303.082.png 838213303.083.png 838213303.084.png 838213303.085.png 838213303.086.png 838213303.087.png 838213303.089.png 838213303.090.png 838213303.091.png 838213303.092.png 838213303.093.png 838213303.094.png 838213303.002.png 838213303.003.png 838213303.004.png 838213303.005.png 838213303.006.png 838213303.007.png 838213303.008.png 838213303.010.png 838213303.011.png 838213303.012.png 838213303.013.png 838213303.014.png
 
* * *
Gdzie te czasy, gdzie te czasy, gdzie te milutkie
czasy, gdzie te cudowne czasy?! Teraz wszystko stanęło,
Paweł, na głowie. I ja nic nie rozumiem z tego, co się
stało. I ja nie rozumiem, jak ja mogę nie rozumieć!
No, ale trzeba jednak wyjść z pojazdu i zoba-
czyć, jak to wygląda. Ręce mi, cholera, latają i nawet
chłód w garażu, naszym milutkim podziemnym gara-
żu, w naszym milutkim apartamentowcu nie za bardzo
mnie tonizuje.
No, tak! Jasne! To przecież Majka tak mówiła: mi-
lutkie to, milutkie tamto, i przecież wcale nie tak daw-
no tak właśnie mówiła. Ale przede wszystkim mówiła:
– Ach, Pawciu, jaki ty jesteś milutki.
No, ale gdzie te czasy, gdzie te czasy?
Tak to było, tak, właśnie tak, kiedy szliśmy na
spacer za rękę, kiedy przychodziłem po nią do szkoły
albo kiedy sobie siedzieliśmy u niej w domu, jak nie
było rodziców, a ona przytulała się i mówiła takim cie-
niutkim głosikiem, taka szczebiotka, taki mój drobiazg
ta moja Majka była, i tak wzdychała: – Pawcio, mój milut-
ki, Pawcio... – I różne rzeczy się mogły potem wydarzyć.
A kiedy się wydarzały, to szeptała mi do ucha: – Paweł,
ty jesteś cudowny, jesteś taki cudowny... – I wczepiała
mi palce we włosy. Ale kiedy to było, kiedy było?
Ręce mi jednak z pewnością latają i to mnie jesz-
cze dodatkowo rozdrażnia, bo jednak przecież jestem
odporny i dojrzały. Zawsze wszystko rozumiem, bo
mężczyzna ze mnie prawdziwy. Rywalizację i domina-
cję, i konkurowanie nade wszystko lubię i pierwszy, za-
wsze pierwszy jestem, a tu ręce latają. W końcu jestem
Prawnikiem, mężczyzną Prawnikiem, a na spotkaniach
zwracają się do mnie panie mecenasie, i sukces, sukces,
sukces, bo nade wszystko pierwszy, a przede wszystkim
Twardość, o, jaka Twardość mnie cechuje! A tu latają
ręce i nie mogę wysiąść z pojazdu.
Bo tak mi szkoda mojego ukochanego samo­
chodu!
Tak, ukochanego, tak, Paweł, nie śmiej się! Ta-
kie słowa też można znaleźć na swoim twardym dys­
ku i nie wiadomo skąd się nagle pojawiają na monito-
rze i można przecież użyć takiego słowa, a zwłaszcza,
kiedy się myśli o pojeździe. Pojeździe z luksusowym
wyposażeniem, z wieloma drzwiami, z silnikiem o po-
jemności ogromnej, z wtryskiem bezpośrednim, wybra-
nym z takim namysłem, żeby zwracać na siebie uwagę,
a jednocześnie być dyskretnym w wyglądzie, odzwier-
ciedlającym moją pozycję zawodową i status życiowy.
Płacz, Paweł, płacz. O mój biedny samochodzik! Bo
ja kocham nade wszystko mój samochodzik. A dlatego,
że jak widać, już inaczej nie można, takie to męskie ży-
cie, że już jedynie można kochać własny samochód, Pa-
weł! I tylko on może zrozumieć mężczyznę takiego jak
ja, i nie zadaje tych wszystkich pytań nad głową, i nie
mówi: usiądźmy razem i porozmawiajmy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin