E-book Dozywotka.pdf

(458 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
K r z y s z t o f U r b a n : Dożywotka S t r o n a | 1
www.e-bookowo.pl
838212909.014.png
K r z y s z t o f U r b a n : Dożywotka S t r o n a | 2
K RZYSZTOF U RBAN
DOŻYWOTKA
Copyright by Krzysztof Urban & e-bookowo 2009
ProjektokładkiKrzysztofUrban
ISBN 978-83-61184-31-7
Wszelkieprawazastrzeżone
Kopiowanierozpowszechnianieczęścilubcałościbezzgodywydawcyzabronione
Wydanie I 2009
www.e-bookowo.pl
838212909.015.png 838212909.016.png 838212909.017.png 838212909.001.png
 
K r z y s z t o f U r b a n : Dożywotka S t r o n a | 3
W PROWADZENIE
Książka rodziła się powoli. Prawa rządzące fikcją literacką nadały jej wprawdzie formę,
a przecież nie stała się przez to powieścią – takie odnoszę wrażenie. Zbyt wiele tu
faktów. Nie mogłem też jej uznać za reportaż, choć zbudowałem ją na wspomnieniach
płynących na żywo, opowiadanych w przypływie szczerości przez – nieżyjącego już –
szkolnego kolegę, który na początku lat osiemdziesiątych został osadzony w Ośrodku
Zewnętrznym Zakładu Karnego, mieszczącym się na obrzeżach jednego z peerelowskich
pegeerów. Takich miejsc było wówczas – o czym mało kto wiedział – sporo. Realia
związane z życiem i pracą młodocianych przestępców – zimno, brud, brak opieki
lekarskiej, a zwłaszcza niewyobrażalny głód – były dla mnie wielkim zaskoczeniem,
podobnie jak warunki egzystencji zwierząt, o których przyjaciel opowiadał ze smutkiem
(do tej chwili dźwięczy mi w uszach jego łamiący się głos). Pewnego dnia postanowiłem
spisać zapamiętane szczegóły ze zwierzeń przyjaciela, by potem systematycznie, po
każdej kolejnej rozmowie, zacząć robić notatki. Gdy wreszcie przeczytałem zebrany
materiał, odczułem, że nie ma w nim duszy, że brakuje mu czegoś istotnego, co
przykuwało moją uwagę w relacjach słuchanych na żywo. Wpadłem na zbawienny
pomysł, by skorzystać z magnetofonu. Słuchanie nagrań uświadomiło mi, że
równorzędnym bohaterem wspomnień przyjaciela był język, którym opowiadał swą
historię – nie język pięknoducha ślizgający się po powierzchni zjawisk, lecz wnikający
w esencję język człowieka zmagającego się ze swym losem. Trzeba było więc, słuchając
nagrań, nauczyć się oddychać i czuć w tym języku, by odtworzyć czas i miejsce tak
odmienne i dalekie, a zarazem tak bliskie.
www.e-bookowo.pl
838212909.002.png 838212909.003.png 838212909.004.png 838212909.005.png
 
K r z y s z t o f U r b a n : Dożywotka S t r o n a | 4
SANKCJA
WchodziłemposchodachrozdygotanyZamnąszedłgliniarzZastanawiałemsię
czyniedałobysięuciecalegdzieżtamOknazakratowanewąskieschodyzporęczamido
sufitunadoledyżurkapełnamundurowychChęćmiałemipewniezapisałbymduszę
diabłużebytylkonieoglądaćtychlastrykowychstopniiścianpomalowanycholejnąfarbą
alewidaćloschciałmniedoświadczyćSzansabyłaaleczywartobraćsięzacośconie
wypali w stu procentach?Możecośbymwykombinowałaletenzaplecami?Wdodatku
głowyikościniemiałemwnajlepszejformiepowczorajszejzabawieNiedałbymrady
przewrócićnawetdzieciakatooczymtumyślećkiedykarkgrzałmioddechdobrze
zbudowanegoosiłka.
Pocopakowałemsięwtoszambo?Szedłemzkolegąulicązapytaliśmyjakiegoś
gościa o godzinę i po chwili wywiązała się bójka Nawet nie potrafiłem powiedzieć
dlaczegoKtozacząłipocoPóźniejzacząłemuciekaćnagleprzewróciłemsięzrobiłosię
ciemnoiznalazłemsięnakomisariacie
Koledzyzosiedlaopowiadalimiczasemżeznaleźćsięwkryminalegdziesypiasię
napiętrowychłóżkachgdziedołaźnichodzisięrazwtygodniuazapotrzebątrzebastać
w kolejce, to nie to samo co wczasy nadmorzemDlamniebyłtoświatodległyinierealny
chociażotarłemsięjużoniegoCzylossięnamnieuwziąłichciałmniedoświadczyć
bardziejniżinnych?
www.e-bookowo.pl
838212909.006.png 838212909.007.png 838212909.008.png 838212909.009.png
 
K r z y s z t o f U r b a n : Dożywotka S t r o n a | 5
POWITANIE
NietylkojabyłemzdziwionyOczekiwaliśmywielkiegomurukogutówatutajjaku
PanaBogazapiecemNaśrodkuplacukwietnikasfaltowealejkiniewielkiedomkijakdla
dużychkrasnoludkówiwszędzierozkwitającazieleńCałągrupąposzliśmydopodłużnego
budynkuWeszliśmydośrodkuatutajnastępnaniespodziankaTelewizorgrystolikii
krzesłaNiewiedziałemczyjestemnakolonijnejstołówceczywwięzieniuNiktnasnie
pilnowałniczegoniekazałPorozsiadaliśmysięnakrzesłachiczekaliśmycobędziedalej
Czas mijałNiktponasnieprzychodziłChciałomisięjaraćalewszędziewisiały
tabliczkizabraniającepaleniaNiechciałemryzykowaćinarażaćsięnamordobiciegdyby
takktóryśztutejszychmądraliprzypaliłmnienagorącymzarazbyłabyporutaNie
liczyłemnatożetutejsiklawiszesąłagodniWszędziebylitacysamiNierozumiałem
dlaczego strażnicy ciągle uprzykrzali innym życie Nie spotkałem klawisza który
przyłapałbyzłodziejanałamaniuregulaminuinieskorzystałzokazjiżebymudokopać
Łaziłem koło okien i popatrywałem na zewnątrz Cisza i spokój Za bramą
przetaczałasięleniwiefurmankanaktórejsiedziałzłodziejipoganiałkoniaZachodziło
słońce„Cotojest?”– myślałem„Tomiałbyćponurykryminał?”Niczegonierozumiałem,
alecieszyłemsięjakdzieckoZamkniętywlodówieprzezcałydzieńmyślałemżenic
dobrego mnie nie spotka Teraz patrzyłem na łagodne zbocza górskie na domki ze
szpiczastymidachamiimyślałemżeżycieniejesttakienajgorszeRazjestlepiejinnym
razemgorzejaleogólnieidzieżyćNajprzyjemniejszaztegowszystkiegobyłogapieniesię
wprzestrzeńCzułemsiętakjakbymwypiłszklankęwinaOstatniooglądałemtylkościany
małychcelanaspacerachjakchciałemwyjrzećnaświatgałyrozbijałysięomurNa
wolnościteżniebyłojakośokazjiżebytakstanąćzastanowićsięipopatrzećCiągletylko
knajpykawiarniechętnepanienkiŻyciejaknakaruzelicochwilęwtymsamymmiejscui
kupa bzdurnego chachania.
WokniejednegozdomkówstałjakiśzłodziejinawijałcośnarękachNieumiałem
czytaćmowypisanejdłońmiOdwróciłemsięizapytałemczyktóryśgadawitamiNa
szczęścieznalazłsięjedenPodszedłdooknastanąłobokizacząłwykrzywiaćpaluchyPo
chwilipowiedziałżepytająnasskądprzyjechaliśmyTrwałototrochęnimpokazałna
palcachskądsięwzięliśmyRobiłosięnudnoPrzestałomnieinteresowaćocopytają
www.e-bookowo.pl
838212909.010.png 838212909.011.png 838212909.012.png 838212909.013.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin