ZS FYM-2.pdf

(2972 KB) Pobierz
Zagadnienia „smoleńskie” (2)
Free Your Mind
Wykład 2.
Problem polskich badań tego, co się wydarzyło 10 Kwietnia (cz. I)
„Jak było” 10 Kwietnia? , zadajemy sobie w tych wykładach pytanie. Można też postawić je
inaczej: „dlaczego nie było tak, jak w przypadku przywołanej wyżej na screenie historii z sygnałem
alarmowym pochodzącym z lotniczego nadajnika na złomowisku w Lęborku?”. Jeśli w sobotnie
kwietniowe przedpołudnie (2010) lokalnego czasu doszło do katastrofy lotniczej w okolicach
Smoleńska, to dlaczego natychmiast po zdarzeniu sygnał z nadajnika zamontowanego na pokładzie
„prezydenckiego tupolewa” nie został odebrany przez stacje zajmujące się wychwytywaniem takich
satelitarnych sygnałów i przekazany do warszawskiego Ośrodka Koordynacji Poszukiwań i
Ratownictwa Lotniczego oraz do Dowództwa Sił Powietrznych? Dlaczego też najpierw oficjalnie
twierdzono (Irina Andrianowaja, ówczesna rzeczniczka ros. MCzS), że do katastrofy doszło o godz.
8.56 pol. czasu (10.56 mosk. czasu)
900881721.027.png
a potem ni stąd ni zowąd okazało się, że lotnicze zdarzenie ulokowane jest na osi czasu 15 minut
wcześniej 1 ? Dlaczego, jeśli do wypadku (jednak, tj. w toku dalszych „ustaleń”) dojść miało o 8.41
(10.41), to tak późno (wedle danych z raportu MAK) przybył pierwszy wóz strażacki z pobliskiej
remizy i pierwsze pogotowie? Dlaczego w Centrum Operacji Powietrznych DSP o godz. 9.01 nie
tylko nie wiedziano o jakiejkolwiek katastrofie z 8.56 ani z 8.41, ale też zastanawiano się, czy
Dowódca , a więc gen. A. Błasik, Jakiem wylądował ? 2
1
Ta godzina przesuwała się zrazu na 10.50 mosk. czasu, dopiero wieczorne ustalenia prokuratorów miały „zamknąć
sprawę” dokładnego „momentu zdarzenia”, aczkolwiek nie były to wyliczenia ostateczne, skoro w mediach
pojawiały się jeszcze wcześniejsze godziny związane np. z chwilą zniszczenia linii energetycznej w Smoleńsku
(pisali o tym L. Misiak i G. Wierzchołowski w spec. wyd. Nowego Państwa, 3/2011). Co więcej, w okolicach 10.38
mosk. Czasu dziwny odgłos silników miał słyszeć sam gubernator obwodu smoleńskiego S. Antufjew
że nawet znawcy tematyki „smoleńskiej” nie wiedzą, że S. Amielin w swej książce ( Ostatni lot . Spojrzenie z Rosji ,
Prószyński i S-ka, Warszawa 2010, dalej jako OL , s. 131) sytuuje czasowo katastrofę prezydenckiego tupolewa o
godz. 10:39:39 (mosk. czasu).
2
.
900881721.028.png 900881721.029.png 900881721.030.png
 
Dlaczego zrazu tak trudno było ustalić, ile samolotów wyleciało, kto był na pokładzie oraz o której
godzinie wystartował „prezydencki tupolew”? 3 Dlaczego najpierw twierdzono w Polsce, że
zdarzenie dotyczy „prezydenckiego jaka-40”? Dlaczego Paweł Wudarczyk z Polsat News (lecący
do Smoleńska „dziennikarskim jakiem”) mówił, że był jeszcze jeden samolot 4 z jakąś częścią
delegatów, oprócz jaka-40 i tupolewa?
Pytań można stawiać mnóstwo, my jednak usiłujemy znaleźć jak najwięcej odpowiedzi i zarazem
pewne sprawy uporządkować – choć nie jest to zadanie proste, skoro bardzo poważne wątpliwości
powracają i dziś, gdy np. rzecznik wojskowej prokuratury Z. Rzepa powiada, iż nie było żadnych
prawnych przeszkód do przeprowadzania ekshumacji i badań medyczno-sądowych już po
pochowaniu ofiar w Polsce 5 , a tymczasem – jak zapewne pamiętamy – nie kto inny, a właśnie Z.
Rzepa, zapewniał przed dwoma laty, iż (jakimś sposobem) „rosyjska jurysdykcja” obejmuje ciała
tychże ofiar, a w związku z tym nie można ich poddać stosownym pośmiertnym, specjalistycznym
badaniom 6 .
3
5 maja 2010 w wywiadzie dla RMF gen. A. Czaban podawał dwukrotnie godz. 7.54 jako godzinę startu Tu 154M.
http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/czaban-wykluczam-by-prezydent-kazal-
ladowac,1473958,6914 : Prognoza pogody z lotniska Siewiernyj przyszła o godzinie 8.20, przekazana była na COP o
8.22, start samolotu był o 7.54. 28 minut ten samolot był już na trawersie białoruskiego Mińska, COP odpowiada za
przekazanie mu informacji w granicach Rzeczpospolitej. (...) start był o 7.54, a ostatnie informacje nt. tego
zdarzenia, że to była godzina 8.41, biorąc pod uwagę czas lotu do miejsca ok. godziny, przypuszczam, że raczej nie
jest prawdopodobnym, żeby mogli robić trzy zejścia.
4
: Ci ludzie, o których
wspominałaś, czyli marszałkowie sejmu, pan Prezydent z małżonką, no i wszyscy ministrowie, to był samolot jeden,
ale był jeszcze jeden samolot. Bez wątpienia P. Wudarczyk będzie musiał złożyć zeznania przed nadzwyczajną
komisją.
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/by-jeszcze-jeden-samolot_31.html
5
.
6
Sprawa na pewno jest „rozwojowa”, skoro naraz z twardego stanowiska blokującego badania poekshumacyjne,
prokuratorzy wojskowi planują cały szereg (na razie 4 kolejne po niedawnych dwóch) ekshumacji, a nawet nie
wykluczają następnych. Można postawić jednak pytanie, dlaczego potrzebny był tak długi okres czasu, by
rozpocząć tego rodzaju, szeroko zakrojone, medyczno-sądowe badania? Czy nie należało się nimi zająć zaraz po
sprowadzeniu ciał do Polski? Czyżby dopiero odkrycie zamiany zwłok dwóch ofiar tragedii spowodowało coś w
rodzaju „przełomu” w dotychczasowym podejściu wojskowej prokuratury? Wprawdzie w części mediów już
zaczęto sprawę bagatelizować, tak jakby „bałagan w kostnicy” był czymś normalnym po każdej lotniczej katastrofie
900881721.016.png 900881721.017.png 900881721.018.png 900881721.019.png 900881721.020.png
 
Kwestia tychże badań jest natomiast fundamentalna w wyjaśnianiu tego, co się stało 10 Kwietnia – i
– co tu dużo kryć – od tychże medyczno-sądowych badań powinny się były rozpocząć polskie ,
eksperckie analizy Zdarzenia , czyli tragedii prezydenckich delegatów. Rzecz jasna, badania
można było wszcząć już 10-04 – i to nawet na XUBS. Pierwsi specjaliści zajmujący się medycyną
sądową powinni byli pojawić się na smoleńskim wojskowym lotnisku możliwie jak najszybciej po
otrzymaniu przez stronę polską wieści o lotniczym wypadku i poddać pośmiertnym oględzinom
ciała wszystkich znajdujących się tam osób. Jak już kiedyś, tj. w marcu 2011, pisałem, powołując
się na wywiad przeprowadzony przez L. Misiaka i G. Wierzchołowskiego z prof. K. Śliwką z
Katedry Medycyny Sądowej UMK w Bydgoszcz y 7 , polscy eksperci zgłaszali stronie rządowej 10-
04 gotowość do natychmiastowego wyjazdu na „miejsce katastrofy” w celu podjęcia tam
stosownych czynności identyfikacyjnych, kryminalistycznych etc. Do tego jednak, w tym
newralgicznym dniu, nie doszło. Ponadto, jak sygnalizowałem w poprzednim wykładzie, dopiero w
wieczornych godzinach 10-04 na XUBS pojawiają się pierwsi specjaliści zajmujący się badaniem
lotniczych wypadków oraz wojskowi prokuratorzy z naszego kraju, lecz także nie zostają podjęte
żadne kompleksowe czynności związane z oględzinami zwłok czy miejsca.
– wydaje się jednak, że tak ewidentny fakt, jak przypisanie zwłok jednej ofiary innej (martwej) osobie i złożenie
tychże zwłok jako ciała innej osoby jest dobitnym potwierdzeniem słuszności zastrzeżeń, jakie zgłaszały rodziny
ofiar do procedur zastosowanych po 10-tym Kwietnia. Por. też http://prawo.rp.pl/artykul/757643,936970-Trzeba-
7
900881721.021.png 900881721.022.png 900881721.023.png 900881721.024.png 900881721.025.png
 
Nietrudno więc spostrzec, że całą, by tak rzec, „badawczą uwagę”, skierowano na „ostatnie chwile
samolotu prezydenckiego”, nie zaś na losy samych członków delegacji. O ile bowiem strona
rosyjska (której więcej uwagi poświęciłem w poprzednim wykładzie) miała interes w nieujawnianiu
przebiegu tego, co się stało z ludźmi udającymi się z Parą Prezydencką na katyńskie uroczystości, o
tyle strona polska miała obowiązek właśnie to przede wszystkim ustalić, a dopiero potem zająć się
ewentualnymi zagadnieniami technicznymi (zakładając, że doszłoby do lotniczego wypadku).
Postąpiono jednak dokładnie odwrotnie: problem analiz/ekspertyz medyczno-sądowych odłożono
na bok, zaś skoncentrowano się na „badaniach katastrofy”, przy czym, jak to już w poprzednim
wykładzie było mówione, nawet tychże badań nie prowadzono w sposób kompleksowy,
profesjonalny itd.
Załóżmy jednak (tzn. trzymajmy się nadal tego, co już przyjęliśmy w poprzednim wykładzie i za
„komisją MAK” uznajmy) że po prostu doszło do losowego, lotniczego zdarzenia, czyli że jakby
„problemu ciał” nie ma. Wsie pogibli podczas gwałtownych uszkodzeń, jakim podlegał, trafiający
na terenowe przeszkody, statek powietrzny – a tym samym wiele do wyjaśniania w kwestii stanu
zwłok także nie ma, bo wszystkie ofiary mają „wielonarządowe urazy” powypadkowe. Tak to mniej
więcej, jak można sądzić, ustalili eksperci MAK, nie problematyzując np. kwestii tego, że któraś z
osób będących w delegacji lub jakaś stewardessa wyglądała (po katastrofie lotniczej) „jakby spała”
- tak też, tj. idąc śladem badaczy z MAK, założyli zapewne polscy eksperci.
Zaczęli oni od przyjęcia, iż 10-04 doszło do sytuacji zwanej w żargonie lotniczym CFIT ( controlled
flight into terrain ) 8 , a więc że polscy piloci spowodowali wypadek lotniczy ze skutkiem
8
Takie zresztą prorocze miał mieć skojarzenia sam E. Klich 10-04 jeszcze zanim przybył na „miejsce katastrofy”:
Mówiłem Parulskiemu (lecąc do Smoleńska – przyp. F.Y.M.), że po CASIE niczego nie zrobiono, że w wielu
przypadkach realizacja zaleceń była na papierze, że w wojsku cały czas piloci są niedoszkoleni. Pokazywały to
wszystkie katastrofy: Su-22, Mi-24, Bryzy, CASY. Każda ujawniała te same systemowe problemy i żadna niczego nie
900881721.026.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin