Schrefer Eliot - Efektowna katastrofa.pdf

(1174 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Eliot Schrefer ukończył studia na Harvardzie. Mieszka w Nowym Jorku. Powieść Efektowna katastrofa jest
jego debiutem literackim.
Dwudziestopięcioletni Noah szuka własnej drogi życiowej. Zdobył już awans społeczny, wyrwał się z
biednej Wirginii i skończył studia w Princeton kosztem zaciągnięcia ogromnego kredytu. By podołać
finansowym zobowiązaniom, pracuje jako prywatny korepetytor dzieci bogaczy z Manhattanu. Z bliska
przygląda się ich życiu, które tak bardzo kontrastuje z tym w Harlemie, gdzie wynajmuje mieszkanie. Czy
świat Piątej Alei rzeczywiście jest aż tak pociągający? 1 czy Noah naprawdę chciałby być jednym z jej
mieszkańców?
Schrefer Eliot
Efektowna katastrofa
Rozdział
1
Dr Thayer zapłaci Noahowi 395 dolarów za godzinę
jego usług. Tylko prostytutka najwyższej klasy mogłaby tyle inkasować. Rzeczywiście, dla każdego
portiera, który spojrzałby na wychodzącego^z taksówki Noaha, mógłby on wyglądać jak dobrze
wypielęgnowany cali boy. Jego koszulka, nieopatrzona wprawdzie metką znanej firmy, ale idealnie
wyprasowana, pręży się przy samej szyi noszącej ślady opalenizny prosto z Hamptons. Z butonierki
wystają okulary przeciwsłoneczne Diesela. Noah starannie dobrał spodnie w prążki z ciemnego lnu, aby
podkreślić młodzieńczą wital-ność, z poczucia przyzwoitości osłoniętą materiałem. Jego image jest
dopracowany.
Zatrzymuje się przed budynkiem przy Piątej Alei, jakby zaskoczony tym, że istnieje tak idealnie pasujące
do niego miejsce. Jednak nie jest ani ukochanym syneczkiem wracającym z Hamptons, ani też cali boyem.
Jest nauczycielem przygotowującym do testu SAT1, otrzymującym owe 395 dolarów, żeby dopilnować,
by Thayer junior dostał się do któregoś z ośmiu prestiżowych uniwersytetów we wschodniej części
Stanów Zjednoczonych, zwanych Ivy League. Absolwentem Ivy League jest Thayer senior. Noah
wystylizował się więc na jednego ze swoich uczniów - atrakcyjnych, zadowolonych z siebie
1 Scholastic Aptitude Test to przeprowadzane przez college'e lub uniwersytety w Stanach Zjednoczonych
egzaminy rekrutacyjne (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).
chłopców o lodowatym spojrzeniu - i będzie nad nimi pracował jak osoba z ich świata. Nie ma mowy,
żeby mu się oparli.
Kiedy Noah jest zmęczony - tak jak dzisiaj - przez całą drogę powtarza sobie w myśli: „Trzysta
dziewięćdziesiąt pięć dolarów". Dr Thayer poprosiła, by przyjechał pół godziny wcześniej, i sama miała
opłacić transport. Kiedy więc Noah przemykał żółtą taksówką wśród szarych budynków Harlemu, jego
wewnętrzny taksometr zaczął pracować tak jak ten znajdujący się w samochodzie:
dwudziesto-pięciominutowa podróż plus stuminutowa lekcja będą kosztować rodzinę Thayerów 835
dolarów.
Portier wyostrza zmysły, kiedy Noah pojawia się za drzwiami z fazowanymi szybkami, ale natychmiast się
przygarbia, gdy światło z wnętrza budynku pada na młodą twarz chłopaka, sandały za 30 dolarów i
słuchawki w uszach. Portierzy są biali, ale nie do końca. Noah wsłuchuje się w cień irlandzkiego bądź
rosyjskiego zaśpiewu w ich głosie i ze zmęczonych oczu wyczytuje godziny spędzone na dojazdach z
Brooklynu. Patrzą na niego ostrzegawczo, jakby chcieli wyrzucić go na zewnątrz - zawsze największymi
snobami są portierzy.
-
Ja do Dylana Thayera - mówi Noah.
Portier z wymuszoną uprzejmością chwyta za słuchawkę i wykręca numer. Jego konsola wygląda zupełnie
jak prezydencka mównica, jest cała złota i aksamitno granatowa. Budynek przy Piątej Alei 949 jest
dokładnie taki sam, jak te sąsiadujące z nim przy Park Avenue - o nieładnej bryle i linii hotelu Monopoly.
Tylko jego wnętrze przyozdobione jest liliami i chińskimi elementami. Portier spogląda na Noaha.
- Przyszedł Noah - anonsuje go. - Proszę bardzo. - Odwiesza słuchawkę i przekręca klucz. -
Jedenaste piętro, apartament F.
Noah przekracza próg mahoniowych drzwi windy. Czuje na plecach spojrzenie portiera i żałuje, że nie
włożył eleganckich pantofli, by wyglądać na kogoś, kto tu mieszka. Jednak cała wymiana zdań z portierem
pozwoliła mu zarobić 30 dolarów. Ma 81 000 dolarów długu, ale po dzisiejszej lekcji będzie do tyłu tylko
80 700 $. Drzwi otwierają się.
s
W windzie świeci się jedynie przycisk 11F, by uniemożliwić Noahowi wtargnięcie do innego mieszkania.
Winda jest szybka, ale mimo to jazda wzbogaca go o kolejne pięć dolarów.
Litera F w 11F oznacza połowę piętra od frontu. Drzwi otwierają się wprost do foyer apartamentu, gdzie
po chwili pojawia się kobieta i wyciąga do niego rękę, połyskującą złotem dwóch bransoletek.
-
Susan Thayer - przedstawia się.
Noah ściska jej kościstą dłoń i potrząsa nią jednokrotnie.
-
Bardzo mi miło, pani doktor Thayer.
Kluczową sprawą przy pierwszym spotkaniu jest odpowiednie użycie tytułów - jeśli się mówi do matki,
która pracuje w zawodzie, wówczas „pani doktor" jest odpowiednim terminem.
TA bieta otwiera drzwi i prowadzi go do peł-
Mogłaby być matką któregokolwiek z uczniów Noaha. Jej lekko rozjaśnione, niedbale spięte z tyłu włosy
sprawiają wrażenie, jakby na chwilę chciała zapomnieć o spotkaniach w ciągu tygodnia, które wymagają
starannej fryzury. Ciemna oprawa oczu zdradza nienatu-ralność niby rozjaśnionych słońcem włosów.
Sznur pereł spływa po jej chudych obojczykach i spoczywa w przełomie piersi.
Uśmiecha się słodko, gdy wzrok prześlizguje się po sylwetce Noaha. Dr Thayer we wstępnych rozmowach
telefonicznych oskarżała go o wygórowane żądania finansowe i brak sympatii dla jej syna, którego Noah
nawet jeszcze nie poznał. Jednak przy osobistym kontakcie widać, że powstrzymuje się, by go nie
uściskać. Jakby taka potrzeba niezłej babeczki była wpisana w Piątą Aleję.
- Chciałam być w domu przy pierwszym waszym spotkaniu, przecież kto wie, co mogłoby się wydarzyć? -
Śmiejąc się, wyrzuca w górę ręce.
Noah też się śmieje, głównie dlatego, że ona przypomina mały wiatraczek. Nie może wyczuć, czy żarcik
był ostrzegawczy, czy po prostu absurdalny, i nagle dociera do niego, że właśnie powinien zaczynać
lekcję.
- No cóż, bardzo się cieszę na spotkanie z Dylanem - mówi jowialnie Noah. Wie, że trochę zanadto
się spieszy na etapie rytualnego powitania. Powinien popracować chwilę nad tym, żeby matka poczuła
pożądanie, jednak odpowiedzialność za otrzymane pieniądze nie pozwała mu tego przedłużać. Noah
wychował się w miasteczku, gdzie nazwy ulic brzmiały: Countryside Lane i State Road 40, a nie Park czy
Madison, a już na pewno żadna z nich nie miała końcówki Avenue. Podczas gdy miła, warta dwieście
dolarów pogawędka przy schodach to pryszcz dla Thayerów, dla niego to niewyobrażalnie dużo
pieniędzy. Tutaj aż od nich kapie, wręcz nie sposób ich policzyć, są ogromne jak przepaść dzieląca
współczesność od prehistorii.
Pani Thayer wskazuje na drzwi u szczytu schodów.
-
Jest w swoim pokoju.
Noah rusza z miejsca, wspina się wzdłuż szykownie podniszczonej, oświetlonej poręczy schodów i dociera
do ciemnego holu na piętrze. Zastanawia się, dlaczego dr Thayer nie prowadzi go na górę.
-
Noah - słyszy.
Zatrzymuje się i spogląda w dół. Widzi jędrne piersi, tam gdzie bluzka napina się na wąskich ramionach, i
karnie odwraca wzrok, ale mimo to wizja roznegliżowanej dr Thayer trochę go podnieca.
- Chyba wiem, gdzie tkwi problem - mówi dr Thayer. - On się po prostu nie przygotował. Nie wiem
dlaczego.
To taki trik na zaprzyjaźnienie się podczas pierwszego spotkania. Odwrócenie uwagi: może moje dziecko
jest głupie, ale nie oznacza to, że przez to ja jestem mniej inteligentna.
- Wszystkiego można się nauczyć - mówi Noah ze szczytu schodów. Nie potrafi sobie przypomnieć,
czy już to powiedział w rozmowie telefonicznej. - Test służy jedynie do sprawdzenia, jak dobrze ktoś go
zda. W pewnym sensie uczniowie z najlepszych prywatnych szkół mają gorzej, ponieważ uczy się ich
abstrakcyjnego myślenia, wyrażania opinii i dostrzegania niuansów. Tymczasem dzieciak ze szkoły
publicznej w Arkansas przez całe życie zdawał testy wielokrotnego wyboru. Takie standaryzowane testy
są tanie, więc świetnie
— 10 —
sprawdzają się w biednych rejonach kraju, ale w bogatszych nie bardzo.
Przy zdaniu o Arkansas rodzice uczniów zawsze z troską potakują głową. Dr Thayer patrzy w górę i
uśmiecha się, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi i właśnie spotkali się na kawie. Mimo nieszczerości tego
gestu Noah jest oczarowany. Chciałby być z nią teraz w kawiarni.
-
To ciekawe, co mówisz, ale nie o to chodzi. Zresztą sam zobaczysz - stwierdza dr Thayer.
Noah dociera wreszcie do drzwi pokoju Dylana. Są srebrno-białe jak drzwi do toalety w eleganckiej
restauracji, ale nie ma na nich wywieszki „Nie wchodzić!". Noah puka i jednocześnie otwiera je. Dobry
nauczyciel jest uprzejmy, ale nie musi czekać na pozwolenie, żeby wejść.
Sypialnia Dyi na okazuje się apartamentem. Noah przechodzi przez pusty i wyraźnie nieużywany pokój do
pracy, gdzie stoi antyczny globus i sekretarzyk z żaluzjowym zamknięciem, i przez marmurową łazienkę
dociera do sypialni. Na dwóch ścianach znajdują się całkowicie zasłonięte okna. Dylan, zgarbiony nad
biurkiem w stylu empire, stuka w klawiaturę laptopa. Siedzi tyłem do Noaha.
-
Cześć - mówi Noah.
-
Co tam? - odpowiada Dylan, nie odwracając się.
Noah stoi w drzwiach. Śmiało wchodzi do środka. Jeśli chce dostać mocną dziesiątkę w skali ocen ucznia,
od razu musi udowodnić, że jest w porządku. Mocna dziesiątka zapewni mu podwyżkę. Mocna dziesiątka
pomoże jego bratu skończyć liceum. Jeśli nie uda mu się zyskać podziwu chłopaka od początku, wtedy
zaprzepaści wszelkie szanse.
Zapomniał, że Dylan jest kapitanem drużyny lacrosse1, ale teraz nagle to sobie uświadamia, bo chłopak
nadal siedzi odwrócony do
1 Zespołowa gra sportowa, rozgrywana na trawiastym boisku, polega na umieszczeniu piłki w bramce
przeciwnika za pomocą specjalnej, trójkątnej rakiety. Gra jest uznawana za pierwowzór hokeja na lodzie.
niego plecami. Kapitanowie drużyn nie zauważają nowych, jako że muszą dbać o swój image osoby, która
i tak zna już zbyt wiele osób.
Noah dopiero niedawno stał się wyluzowanym nastolatkiem, a dzięki nieustającej pracy nad sobą jest
wyluzowanym dwudziesto-pięciolatkiem. I oto ma uczyć chłopaka, który pod względem wylu-zowania
pokonał go już w liceum.
-
No co tam? - pyta Noah. Czy wyluzowane chłopaki odpowiadają „No co tam" na pytanie „Co
tam?".
Dylan odwraca się. Na klatce piersiowej napina mu się biały T-shirt, jeszcze zagnieciony po wyjęciu z
opakowania. Jego fryzura może sugerować, że właśnie spał albo został liźnięty przez kozę. Ma błyszczące,
szeroko otwarte oczy. Należy do typu siedemnastolatków oglądających się za starszymi od siebie
kobietami.
Monolog wygłaszany przy pierwszym spotkaniu ma sprawiać wrażenie, że przyjaźń została zainicjowana.
Nigdy nie wolno się spytać: „Jakie masz zainteresowania?", ale raczej: „Jak tam, co dzisiaj robiłeś? Serio?
Co jeszcze? Prowadziłeś samochód? Kiedy odbierasz prawko?". Mija warta dwieście dolarów rozmowa
zapoznawcza Noaha z Dylanem i Noah dowiaduje się, że w wolnym czasie Dylan lubi spać, a następnego
dnia bierze udział w quizie na temat książki The House of Mirth, że w środy wieczorem woli pójść do
klubu Pangaea niż do Lotusa, uważa, że lacrosse „jest w porządku", i chodzi do Dwight School. Kiedyś
jeden z uczniów Noaha poinformował go, że nazwa szkoły Dwight to skrót od Debilnych
Wielkopańskobiałych Idiotów Gorzko Hulających w Totalnym idiotyzmie.
-
Dlaczego poszedłeś do Dwight? - pyta Noah.
-
Przenieśli mnie tam z Fieldston.
Dylan idzie do łazienki, co kosztuje 35 dolarów. Po powrocie pada na łóżko, a Noah zadaje mu pytanie,
dlaczego o n i go przenieśli.
-
Jakoś tak, nie zanotowałem dlaczego - pada sprytna odpowiedź.
Właściwie to Dylan nie wydaje się szczególnie sprytny i mądry
- zdobył 420 punktów na 800 możliwych na pisemnej części testu
SAT, a dr Thayer (ta okropna z rozmowy telefonicznej, a nie ta niezła babeczka) poinformowała Noaha, że
sportowiec grający w lacrosse musi uzyskać co najmniej 650 punktów, jeśli Uniwersytet Penn ma go
przyjąć z otwartymi ramionami; 650 punktów stawiałoby Dylana wśród najlepszych studentów albo
przynajmniej tych dobrych.
Noah przekręca się w skórzanym fotelu prezesa i patrzy na Dylana, który wyciągnięty na łóżku masuje
sobie stopę, a zapach potu kończyny roznosi się po całej sypialni.
- Stary - mówi koleżeńskim tonem. - Mamy dwa miesiące do twojego testu. To jest osiem zajęć.
Dzisiaj pomówimy sobie o eseju, a potem przejdziemy do gramatyki. Następnie co weekend będziesz
sobie robił testy praktyczne. - Na wzmiankę o weekendowych testach praktycznych Dylan sztywnieje i
wygląda na zagniewanego, zupełnie jak urażony sułtan. Noah brnie dalej: - Co ty na to? „Czym bardziej
rzeczy się zmieniają, tym bardziej pozostają takie same".
Wzrok Dylana przelatuje po smukłej sylwetce Noaha. Noah gołym okiem widzi kalkulację, dokonującą się
w głowie chłopca: „Czy ten gość jest wart zachodu?".
Po chwili Dylan wybucha śmiechem.
-
Chyba coś namieszałeś.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin