Dr Raymond A Moody & Paul Perry - Odwiedziny z zaświatów.pdf

(1208 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Dr Raymond Moody & Paul Perry
Odwiedziny z Zaświatów
( Reunions: Visionary Encounters with Departed Loved Ones / wyd. orygin.: 1993)
841610704.001.png
Spis treści:
1. Wprowadzenie
2. Charakter wizji
3. Wpatrywanie się w zwierciadło - rys historyczny
4. Współczesne psychomanteum
5. Teatr Umysłu
6. Sposób odkrywania samego siebie
7. Tworzenie własnego psychomanteum
8. Przyszłe zastosowania wpatrywania się w zwierciadło
Bibliografia
Dr Raymond Moody
1. Wprowadzenie
Jednym z największych cierpień,
jakich doznaje natura ludzka,
jest cierpienie wywołane przez nową ideę.
Walter Bagehot
Chęć ponownego połączenia się z ukochaną osobą, którą zabrała nam śmierć, należy do
najsilniejszych i najbardziej uporczywych pragnień człowieka. To właśnie ono wywołuje w nas
poczucie opuszczenia, a zarazem całą litanię pytań „co by było, gdyby”, wyrzutów, że „gdyby
tylko”, oraz rozpaczliwych błagań o jeszcze pięć minut, które moglibyśmy spędzić wspólnie z
utraconym bliskim.
Czasami pragnienie to zostaje zaspokojone dzięki pojawieniu się zmarłego w postaci wizji czy
też zjawy, przy czym relacjonujący podobne fakty utrzymują, że wyraźnie różnią się one od snów.
Są to chwile przeżyte na jawie, chwile, w czasie których bardzo silnie i, jak się wydaje, nieomylnie
wyczuwa się obecność zmarłej osoby. Epizod taki jest zazwyczaj bardzo sugestywny, a nawet
samopotwierdzający, gdyż pozostaje po nim głębokie przekonanie, że spotkanie odbyło się
naprawdę. W konsekwencji człowiek nabiera przeświadczenia, iż rzeczywiście istnieje życie po
śmierci.
Powszechność występowania zjaw znalazła swoje odbicie w językach i kulturach ludowych na
całym świecie na długo przed początkiem historii spisanej. Także i dziś wizjonerskie spotkania ze
zmarłymi są zjawiskiem niezwykle powszechnym. W licznych artykułach publikowanych w
czasopismach medycznych i innych źródłach naukowych stwierdza się, iż u znacznej liczby osób
pogrążonych w żałobie, występują wizje tych, którzy odeszli. Badania naukowe sugerują na
przykład, że aż 66 procent wdów widuje zjawy zmarłych mężów.
Wdowy wybrano jako podmiot powyższych badań z tego prostego powodu, że kobiety
przeważnie żyją dłużej od mężczyzn. Wdów jest zatem więcej i łatwiej prowadzić badania naukowe
w tej właśnie grupie. Doświadczenia kliniczne wykazują, że widywanie zmarłych jest powszechne
także i w innych grupach osób osieroconych – dzieci, rodziców, rodzeństwa oraz przyjaciół. Na
przykład aż 75 procent rodziców, którzy utracili potomka, doświadcza jakiegoś rodzaju wizji
zmarłego dziecka w ciągu pierwszego roku od jego śmierci. Większości rodziców zjawisko to
przynosi ulgę i w znacznym stopniu zmniejsza ból wywołany stratą.
Widzenie zjaw jest także powszechne wśród ludzi, którzy przeżyli stan bliski śmierci.
Opowiadają, że kiedy wkraczali do królestwa światła, spotykali duchy zmarłych krewnych i
przyjaciół. Podobne przeżycia często powodują głębokie przemiany u tych osób, wywierając
pozytywny wpływ na ich dalsze życie.
Gdyby można było odtworzyć przeżycia ze stanu bliskiego śmierci i wywołać je u ludzi
cieszących się dobrym zdrowiem, wydaje się możliwe, iż te silnie odczuwane skutki można by
wykorzystać w terapii łagodzenia żałoby. O tym, jak bardzo ta idea przemawia do łudzi, świadczy
sukces filmu „Linia życia”, w którym studenci medycyny wzajemnie wywołują u siebie
zatrzymanie akcji serca po to, by doświadczyć przeżyć ze stanu bliskiego śmierci. Taka metoda
dostarczania informacji z tamtego świata to doskonały materiał na interesujący film, choć nikt przy
zdrowych zmysłach nie powinien próbować takiego wyczynu.
Mimo to bardzo zaciekawiło mnie odtwarzanie przeżyć ze stanu bliskiego śmierci, zwłaszcza
takich, gdy ktoś widział wtedy swoich utraconych bliskich. Choć widzenie zmarłych krewnych i
przyjaciół stanowiło tylko jeden z elementów większej całości, miałem wrażenie, że umożliwiając
tego typu wizje mógłbym się dowiedzieć o wszelkich przeżyciach ze stanu bliskiego śmierci. Nie
miałem jednak pojęcia, jak to zrobić.
Aż wreszcie wpadłem na rozwiązanie tego problemu – i to „wpadłem” w znaczeniu dosłownym.
Zdarzyło się to pewnego jesiennego dnia w 1987 roku. Wertowałem książki w antykwariacie w
małym miasteczku w Georgii. Kiedy szedłem w stronę działu literatury, mieszczącego się w głębi
sklepu, z którejś półki spadła książka i wylądowała u moich stóp.
Pochyliłem się, żeby ją podnieść, i spojrzałem na tytuł. Było to „Czytanie w szklanej kuli”. Moją
pierwszą reakcją była odraza. Wpatrywanie się w zwierciadło (co jest właściwszym określeniem dla
tego typu praktyk) zawsze było kojarzone z naciąganiem i szalbierstwem – z Cyganką oszukującą
klientów albo wróżbitą potrzebującym większej sumy pieniędzy, nim zacznie wyraźniej dostrzegać
swoje wizje w kryształowej kuli. Byłbym natychmiast odłożył tę książkę z powrotem na półkę,
gdyby nie przypomniała mi się rozmowa, jaką przeprowadziłem z doktorem Williamem Roilem,
pionierem w dziedzinie badań zjawisk paranormalnych. Doktor Roil stwierdził wówczas, że ludzie
wpatrujący się w przejrzystą głębię lustra, faktycznie mają wizje. Z czystej ciekawości przerzuciłem
kilka stron, a potem zacząłem czytać pierwszy rozdział. Autor, Northcote Thomas, był poważnym
naukowcem, zajmującym się swą pracą z powołania. We wspomnianej książce omawiał niektóre
metody wpatrywania się w zwierciadło i pokrótce objaśniał elementy psychologii tego zjawiska.
Zapewne najbardziej interesujące było wprowadzenie, napisane przez wybitnego naukowca
Andrew Langa. Wyraził on przekonanie, że środowisko psychologów i naukowców będzie
oburzone, iż ktoś odważył się przeprowadzić racjonalną analizę zjawiska, znanego jako
wpatrywanie się w zwierciadło. I natychmiast oświadczył, że uważa taką reakcję za niesłuszną,
gdyż powstrzymuje ona dociekliwych ludzi przed badaniem tajemnic umysłu. Starał się też uciszyć
obawy, jakie mogłyby powstać w środowisku lekarskim i naukowym. Stwierdził, co następuje:
„Badając samo zjawisko wpatrywania się w zwierciadło, znajdujemy się na pograniczu
królestwa szarlatanerii, szalbierstwa, ślepej łatwowierności, nieposkromionych nadziei oraz
sztucznych obaw. Nie ulega wątpliwości, że raz przekroczywszy tę granicę, nawet człowiek o
umyśle najbardziej wprawnym w naukach fizycznych, często przestaje zachowywać się w
sposób naukowy i traci rozsądek... Tym można wytłumaczyć niechęć ludzi nauki do badania
zjawisk, które w istocie są nie bardziej odpychające niż marzenia na jawie czy we śnie. Są to
zjawiska zachodzące w naturze ludzkiej, przejawy ludzkich zdolności, a jako takie zasługują na
poznanie. Uchylanie się od badania ich jest dowodem braku odwagi”.
W miarę czytania tej książki stawałem się coraz bardziej podekscytowany możliwościami, jakie
niesie ze sobą wpatrywanie się w zwierciadło. Uprzednio badałem niektóre sposoby, jakie
stosowano w różnych kulturach, by wywoływać i wykorzystywać odmienne stany świadomości. W
trakcie tych studiów natknąłem się na wiele relacji z przywoływania przez żywych ludzi duchów
osób nieżyjących. Najciekawsze są doświadczenia greckich wyroczni zmarłych, zwanych
psychomantea, do których udawano się w celu zasięgnięcia porady u duchów. Z relacji
zachowanych z tamtych zamierzchłych czasów wyraźnie wynika, że w trakcie takich spotkań ludzie
naprawdę zachowywali się tak, jakby widzieli zmarłych i nawiązywali z nimi bezpośredni kontakt.
Książka Thomasa oraz dodatkowe badania, które przeprowadziłem, skłoniły mnie do wniosku,
że wizje zmarłych bliskich osób są znacznie łatwiejsze do wywołania, niż sądziłem. Zacząłem
rozważać liczne pytania, na które wpatrywanie się w zwierciadło mogło udzielić odpowiedzi:
Czy zjawisko to wyjaśnia, dlaczego tak wielu ludzi widzi duchy? Widzenie duchów lub zjaw
zdarza się niezwykle często. Pewne bardzo staranne opracowania wykazały, że przynajmniej raz w
życiu widziała ducha aż jedna czwarta Amerykanów i w przybliżeniu jedna trzecia osób z
niektórych narodowości europejskich.
Ludzie, którzy doświadczają kontaktu ze zjawami, nie tylko widzą osoby zmarłe, ale także
słyszą ich głos, czują dotyk, a czasem nawet i zapach. Wszystkie tego typu spotkania niezwykle
silnie przypominają nam, że ci, których kochamy, tkwią głęboko w naszej podświadomości. W
rzeczywistości tak głęboko, że bez wielkiego wysiłku możemy dojść do wniosku, iż nie
powinniśmy ponawiać prób porozumiewania się z nimi w taki czy inny sposób.
Carl Sagan, astronom z Cornell University i pisarz, przedstawił niegdyś w czasopiśmie Parade
własne przeżycia:
„Kilkanaście razy od śmierci matki i ojca słyszałem ich głosy, wypowiadające normalnym
tonem moje imię. Często zwracali się tak do mnie, kiedy jeszcze mieszkaliśmy razem. Wciąż
bardzo za nimi tęsknię i zapewne dlatego wcale nie wydaje mi się dziwne, że mój umysł czasami
wywołuje klarowne przypomnienie brzmienia ich głosów”.
Mnie też nie wydaje się to dziwne. Choć zmarła osoba przestaje istnieć w sensie fizycznym, jej
duch nadal zajmuje znaczącą, ważną część naszego umysłu. Być może do nawiązania z nią
kontaktu jest nam potrzebny jedynie sposób dotarcia do naszej podświadomości. Pomyślałem, że
wpatrywanie się w zwierciadło może być właśnie takim sposobem.
Czy wpatrywanie się w zwierciadło pozwala na widzenie duchów w warunkach
laboratoryjnych? Jak już wcześniej wspomniałem, miliony ludzi mówią o tym, że kontaktowały
się ze zmarłymi bliskimi w sposób spontaniczny, bez przygotowań i starań z ich strony. Te widzenia
po prostu następowały same z siebie, a doświadczające ich osoby, nie musiały wprowadzać się w
jakiś szczególny nastrój.
Ze względu na spontaniczną naturę tego zjawiska badanie widzenia zjaw polega przede
wszystkim na analizowaniu opowieści, historii przekazywanych przez ludzi, którzy widzieli duchy i
zgadzają się z własnej woli ujawnić badaczom szczegóły swojego przeżycia.
Dawniej nie istniały możliwości skłonienia zjaw do pojawiania się, a tym bardziej wywoływania
ich w warunkach laboratoryjnych. Jedyną metodą badawczą było więc zbieranie opowieści o
duchach i analizowanie ich podobieństw, co budziło autentyczną frustrację u psychologów.
Zacząłem się zastanawiać, czy wpatrywanie się w zwierciadło pozwoli na wywoływanie zjaw w
warunkach kontrolowanych, w których uczony mógłby obserwować osobę widzącą ducha? Z
pewnością była to myśl niezwykle pociągająca.
Czy ponowne spotkania ze zmarłymi bliskimi mogą pomóc ludziom przezwyciężyć ból po
ich utracie? Ponieważ żałoba należy do uczuć ludzkich najtrudniejszych do pokonania, problem
ten interesował mnie w sposób szczególny. Może wpatrując się w zwierciadło, ludzie mogliby
zobaczyć zjawy swoich ukochanych zmarłych, zjawy, które pomogłyby im wyleczyć się z bólu po
rozłące?
Kiedy tak stałem w zakurzonym antykwariacie, poczułem nagle dreszczyk emocji na myśl o
tym, że kilka najbliższych lat spędzę na badaniach w niezwykle obiecującej dziedzinie. Czułem, że
jeśli włożę w to trochę uczciwej pracy i podejdę do badań bez uprzedzeń, uda mi się spowodować,
aby wpatrywanie się w zwierciadło przestało być traktowane jako zjawisko z „pogranicza królestwa
szarlatanerii”, jak to ujął Lang, i stało się dostępnym, w pełni docenianym obszarem psychologii.
Postanowiłem poświęcić trochę czasu na rzetelne przebadanie tej zapomnianej sztuki.
Przejrzałem półki bibliotek w poszukiwaniu dzieł historycznych i literackich wspominających o
wpatrywaniu się w zwierciadło.
Zdecydowałem się także poprowadzić nieformalne badania, w czasie których przeszedłem z
kilkoma osobami proces wpatrywania się w zwierciadło. Wyniki były tak zaskakujące, że zacząłem
organizować seanse wpatrywania się w zwierciadło tak często, jak tylko mogłem, aby zebrać jak
najwięcej przypadków. Wszystkie te seanse doprowadziły mnie do wniosku, że wpatrywanie się w
zwierciadło może być wykorzystywane jako:
Sposób bezpośredniego dotarcia do naprawdę fascynującego, choć mało znanego
wymiaru naszego życia psychicznego. Wiele procesów w umyśle człowieka zachodzi w
podświadomości. Możliwe, że wpatrywanie się w zwierciadło powoduje, iż królestwo
podświadomości staje się dostępne i w pewnym sensie „widoczne”.
Narzędzie, które pozwoli psychologom i psychiatrom zrozumieć świat wewnętrzny
swoich pacjentów. Stwarza ono szczególnie duże możliwości w zakresie diagnostyki
zahamowań psychicznych i emocjonalnych i być może – choć to twierdzenie budzi pewne
wątpliwości – diagnostyki również chorób psychicznych.
Narzędzie szkoleniowe, pozwalające wykładowcom psychologii ilustrować
zdumiewające możliwości umysłu ludzkiego. Nie należy pomijać znaczenia zabawy w
procesie kształcenia ani też w terapii. Zabawa z wpatrywaniem się w zwierciadło może
rozbudzić utajone zainteresowania studentów.
Środek pomagający rozbudzić twórcze możliwości. Pisarze, naukowcy, biznesmeni i inni
ludzie umieli wykorzystać stan transu, wymagany przy wpatrywaniu się w zwierciadło, do
przezwyciężenia blokady swej kreatywności. W dalszej części tej książki podam kilka
przykładów twórczego stosowania technik podobnych do wpatrywania się w zwierciadło przez
Thomasa Edisona, Charlesa Dickensa, Kartezjusza i innych.
Klucz do zrozumienia kilku kłopotliwych incydentów w historii. Badanie wpatrywania
się w zwierciadło rzuca także światło na świat starożytnych, którzy często podejmowali ważne
decyzje po konsultacji w przejrzystej głębi z duchami swych krewnych. Historia ujawnia wiele
zastosowań wpatrywania się w zwierciadło. Jestem pewien, że po przeczytaniu tej książki
skontaktują się ze mną historycy, podając przykłady, których tu nie opisałem. Zdarzenia te są
czasem trudne do wychwycenia przy pierwszym czytaniu. Myślę, że przekazy o tych
przypadkach są prawdziwe, ponieważ wpatrywanie się w zwierciadło było w czasach
starożytnych czymś tak powszechnym, że nie zawsze nawet uwzględniano je w opisach.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin