Kuttner Szczęśliwe zakończenie.txt

(36 KB) Pobierz
Henry Kuttner

Szczęliwe zakończenie

Oto jak skończyła się ta historia:
James Kevin skupił swoje myli na chemiku o rudych wšsach, który
obiecał mu milion dolarów. Polegało to po prostu na dostrojeniu się do
fal mózgowych tego człowieka, złapaniu kontaktu. Robił to już przedtem.
Teraz było to ważniejsze niż kiedykolwiek, miał to być już ostatni raz.
Wcisnšł guzik przyrzšdu, który dał mu robot i skoncentrował się.
Daleko, w nieskończenie wielkiej odległoci, znalazł to połšczenie.
Dostroił się całkowicie do strumienia myli. Zaczšł posuwać się
wzdłuż niego...
Człowiek o czerwonych wšsach podniósł głowę, otworzył szeroko oczy i
umiechnšł się z zadowoleniem.
- Wreszcie jeste! - powiedział. - Nie słyszałem jak wszedłe. Do
licha, od dwóch tygodni usiłuje cię znaleć.
- Powiedz mi prędko jak się nazywasz - poprosił Kevin. - George
Bailey. A propos, jak ty się nazywasz?
Ale Kevin nie odpowiedział. Przypomniał sobie nagle co jeszcze
powiedział mu robot o przyrzšdzie, który łšczył myli za nacinięciem
guzika. Wcisnšł go teraz i nic się nie stało. Przyrzšd przestał działać.
Jego zadanie było spełnione, co musiało oczywicie znaczyć, że Kevin w
końcu zdobył sławę, zdrowie i majštek. Robot ostrzegł go, naturalnie.
Przedmiot był przeznaczony do wykonania jednego, okrelonego zadania.
Tak wiec Kevin dostał milion dolarów. I od tej pory żył sobie
szczęliwie...
Oto rodek całej historii:
Kiedy odsunšł kotarę co - jaka le zaczepiona linia spadła mu na
twarz, stršcajšc okulary w rogowej oprawce. Równoczenie jasne
niebieskawe wiatło olepiło jego nie osłonięte oczy. Nagle ogarnęło go
dziwne wrażenie zdezorientowania, mgnienie czego co prawie natychmiast
minęło.
wiat przestał tańczyć mu przed oczyma. Kotara opadła i znów stał się
widoczny namalowany na niej napis:
HOROSKOPY- POZNAJ SWOJĽ PRZYSZŁOĆ
- a on stał patrzšc na znakomitego wróżbitę.
To było - ech, niesamowite!
Głos robota zabrzmiał monotonnie i stanowczo:
- Jeste James Kevin. Jeste reporterem. Masz trzydzieci lat, nie
jeste żonaty i przyjechałe dzisiaj z Chicago do Los Angeles, tak jak
poradził ci twój lekarz. Zgadza się?
Kevin aż się przeżegnał z wrażenia: Potem włożył okulary i starał się
przypomnieć sobie przeczytany niegdy artykuł o metodach używanych przez
szarlatanów: Mieli jakie proste sposoby, niezależnie od tego jak
niezwykłe mogło się to wydawać.
Robot niewzruszenie patrzył na niego szklanym okiem.
- Na podstawie wiadomoci zawartych w twoim mózgu - kontynuował swoim
pedantycznym tonem - stwierdzam, że jest to rok tysišc dziewięćset
czterdziesty dziewišty. Będę musiał skorygować moje plany. Miałem zamiar
pojawić się w roku tysišc dziewięćset siedemdziesištym. Poproszę cię o
pomoc.
Kevin wsadził ręce do kieszeni i umiechnšł się.
- Finansowš, oczywicie - powiedział. - Przed chwilš gotów byłem. ci
uwierzyć. A swojš drogš, jak ty to robisz. Co to za cyrkowa sztuczka?
- Nie jestem ani maszynš, w której siedzi karzełek, ani złudzeniem
optycznym - zapewnił go robot. - Jestem sztucznie skonstruowanym żywym
organizmem, pochodzšcym z dalekiej przyszłoci.
- A ja nie jestem naiwniakiem za jakiego mnie uważasz - uprzejmie
zwrócił mu uwagę Kevin. -Przyszedłem tu, żeby...
- Zgubiłe kwit na bagaż - przerwał mu robot. - Zastanawiajšc się co
zrobić, wypiłe kilka kieliszków, a potem wsiadłe do autobusu Wilshire
o dokładnie - dokładnie dwadziecia pięć po dwunastej. - Skończ już z
tym czytaniem myli - powiedział Kevin. - I nie staraj się wmówić mi; że
prowadzisz ten interes od dawna. Gliny już zdšżyłyby się tobš
zaopiekować. Jeli jeste prawdziwym robotem, ha, ha.
- Zaczšłem dopiero pięć minut temu - poinformował go robot. Mój
poprzednik leży nieprzytomny za tš szafkš w rogu. Twoje przybycie tutaj
akurat teraz to czysty przypadek. - Przerwał i Kevin miał dziwne
wrażenie, że robot obserwuje jak zostało przyjęte jego opowiadanie.
To uczucie było dziwne, dlatego że Kevin wcale nie miał wrażenia, iż
w tej stojšcej przed nim wielkiej i kanciastej rzeczy siedzi człowiek.
Gdyby istnienie takiego robota było możliwe, uwierzyłby, że ma do
czynienia z niezwykłym okazem. Ale ponieważ było to niemożliwe, po
prostu czekał aż wyjani się jaka to sztuczka.
- Moje pojawienie się tutaj też było kwestiš przypadku - opowiadał
dalej robot. - I dlatego będę musiał zmienić troszeczkę swoje
wyposażenie. Potrzebne mi będš mechanizmy zastępcze. W tym celu, jak
wynika z analizy twojego umysłu, muszę przystosować się do szczególnych
zasad wymiany stosowanych w waszym systemie ekonomicznym. Jednym słowem,
potrzebne będš monety lub złoto albo srebro. A więc - na pewien czas -
zajšłem się przepowiadaniem przyszłoci.
- No jasne - powiedział Kevin. - Tylko czemu się nie wemiesz za
zwykłš kradzież? Jeli jeste robotem to dla ciebie byłaby to prosta
sprawa.
- To by zwróciło uwagę. A tego najmniej bym sobie życzył. Prawdę
mówišc, jestem - przerwał, by poszukać w umyle Kevina właciwego zwrotu
- jestem tu nielegalnie. W czasach, z których pochodzę, podróże w czasie
sš zabronione, nawet przypadkowe, chyba że odbywajš się na zlecenie rzšdu.
"Co tu się nie zgadza" - mylał Kevin, ale nie wiedział co. Spojrzał
badawczo na robota. Nie wyglšdał przekonywajšco.
- Jakiego chcesz dowodu? - zapytała maszyna. - Odczytałem wszystkie
myli zawarte w twoim umyle w chwili, w której tutaj wszedłe,
nieprawdaż? Czułe pustkę, kiedy wycišgnšłem tę wiedzę i czułe kiedy z
powrotem jš tam ulokowałem.
- Więc to było to - powiedział Kevin. Ostrożnie cofnšł się o krok.
Cóż, chyba już pójdę.
- Czekaj - zatrzymał go robot. - Widzę, że mi nie ufasz. I wyranie
żałujesz, że podsunšłe mi pomysł rabunku. Boisz się, że mogę
wykorzystać ten pomysł. Pozwól, że co ci wytłumaczę. To prawda, że
mógłbym zabrać ci pienišdze i zamordować cię, tak żeby to się nie
wydało. Ale nie wolno mi zabijać ludzi. O wiele lepszym wyjciem z
sytuacji jest wymiana usług. Mogę zaproponować ci co cennego w zamian
za niewielkš iloć złota. Muszę się zastanowić. Szklane oko omiotło
spojrzeniem pokój i na chwilę utkwiło przenikliwy wzrok w Kevinie. -
Horoskop - powiedział robot. - Ma pomóc ci w zdobyciu zdrowia, sławy i
fortuny. Ale astrologia nie jest mojš specjalnociš. Mogę zaoferować ci
jedynie logiczna naukowš metodę osišgnięcia tego samego:
- Oho, ho - rzucił sceptycznie Kevin. - Ile? I dlaczego sam nie
posłużyłe się tš metodš?
- Ja mam inne plany - odparł tajemniczo robot. - We to. - Co
brzęknęło. Pulpit metalowej skrzynki rozsunšł się. Robot wycišgnšł małe,
płaskie pudełko i wręczył je Kevinowi, który automatycznie zacisnšł
palce na chłodnym metalu.
- Ostrożnie. Nie wciskaj tego guzika, dopóki... Ale Kevin już go
wcisnšł...
Jechał pojazdem, którego nie potrafił opanować. Kto był w jego
głowie. Gnała schizofreniczna, dwutorowa kolej, a jego ręka na
przepustnicy nie była w stanie jej zatrzymać. Pękło koło kierujšce jego
umysłem.
Kto inny mylał za niego!
Nie człowiek. Niezupełnie normalny, jak się wydawało Kevinowi. Ale
zupełnie normalny ze swojego punktu widzenia. Normalny na tyle, żeby
opanować najbardziej zawiłe zasady nieeuklidesowej geometrii już w
przedszkolu.
Wszystkie odczucia zmysłowe połšczyły się w mózgu w jeden wspólny
język. Niektóre rzeczy słyszał, niektóre widział. Odczuwał także
zapachy, smaki, wrażenie dotyku - niektóre znane, niektóre obce. I
wszystko to było chaotyczne.
- W tym sezonie wielkie jaszczurki bardzo się rozmnożyły - oswojone
trevary majš takie same oczy, ale nie na Calisto - wkrótce wakacje -
najlepiej w galaktyce - układ słoneczny powoduje klaustrofobię - jutro
koniec, jeli rutnica i lizg...
To tylko symbole słowne. Było to jeszcze bardziej skomplikowane i
przerażajšce. Na szczęcie Kevin odruchowo zdjšł palec z guzika i stał
teraz bez ruchu, lekko drżšc.
Bał się.
Odezwał się robot: - Nie powiniene był nawišzywać kontaktu zanim nie
wysłuchałe moich instrukcji. Będziesz w niebezpieczeństwie. Zaczekaj. -
Jego oko zmieniło kolor. - Tak... Jest... Tharn. Uważaj na Tharna.
- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego - wtršcił szybko Kevin. Masz,
zabierz to.
- Jeli to wezmę, nic nie uchroni cię przed Tharnem. Zatrzymaj to
urzšdzenie. Jak obiecałem, pozwoli ci ono zdobyć zdrowie, sławę i
fortunę, o wiele skuteczniej niż horoskop.
- O nie, dzięki. Nie wiem jak udała ci się ta sztuczka - może jaka
metoda poddwiękowa, ale ja nie...
- Czekaj - powiedział robot. - Kiedy wcisnšłe guzik, kto z dalekiej
przyszłoci mylał włanie o tobie. To spowodowało chwilowy kontakt.
Możesz wywołać takie połšczenie za każdym razem, kiedy wciniesz guzik.
- Niech ręka boska broni - powiedział Kevin, nadal oblewajšc się
zimnym potem.
- Pomyl jakie to daje możliwoci. Przypućmy, że jaki troglodyta z
dalekiej przeszłoci miałby dostęp do twojego mózgu. Mógłby osišgnšć
wszystko, czego by zechciał.
Musiał znaleć jakš logicznš odpowied na argumenty robota. Jak
więty Antoni, a może Luter spierajšcy się z szatanem - mylał
oszołomiony Kevin. Głowa rozbolała go jeszcze bardziej i sšdził, że
wypił więcej niż powinien. Ale powiedział tylko: - Jak mógłby troglodyta
zrozumieć to co mam w mózgu? Nie mógłby zastosować tej wiedzy nie majšc
mojego przygotowania.
- Czy nigdy nie przychodziły ci do głowy nagłe i zupełnie nielogiczne
pomysły? Jakby co zmuszało cię do mylenia o pewnych sprawach,
liczenia, rozwišzywania jakiego problemu? Więc; ten człowiek z
przyszłoci, na którego nastawiony jest mój aparat, nie wie, że ty się z
nim kontaktujesz. Ale ulega przymusowi. Jedyne co masz zrobić to
skoncentrować się na jakim problemie i wcisnšć guzik. Twój odbiorca
będzie zmuszony - chociaż wyda mu się to dziwne i bezsensowne - do
rozwišzanie tego problemu. A ty będziesz czytał jego myli. Przekonasz
się jak to działa...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin