Cel Pal.doc

(27 KB) Pobierz
Cel

Cel! Pal!

 

Cel jest jasny. Wykończyć lewi­cę. Uświęca środki. Jarosław K. marzył o tym jako prezes PC, po­seł ROP, brat prezesa i znowu pre­zes. Dla odmiany - PiS.

Po nocach śnił, że rozprawia się z komuną. Za krzywdy, któ­rych doznał. Brak jednorazowych pieluch, przerwaną karierę filmo­wą, socjalistyczną magisterkę i takiż doktorat, jedzenie wyrobów czekoladopodobnych, niezakwalifikowanie do internowania, ojca, który się komunistom kłaniał, i brata, który się nie kłaniał, co mu zostało do dzisiaj w postaci trudności z powitaniami.

Długo nie nadarzała się oka­zja do wyrównania rachunku krzywd. Czekał. Kumulował nie­nawiść. Wynajdował nowych wro­gów. Do czerwonych dołączył ró­żowych i wszystkie kolory tęczy. Do kota - bulteriera. Do PiS - Sa­moobronę i LPR. Do mamy Ja­dwigi - posłankę Jolę. Do preze­sury - premierowanie. Do wszyst­kich diabłów - Marcinkiewicza. Do Marcinkiewica - Sikorskiego. Istna nowa wersja „Rzepki". Nie­opatrznie Niemcy wzięli ją za „Kar­tofle". Niewinne pomylenie Tuwima z Mickiewiczem o mało nic wywołało III wojny światowej. Ge­niusz minister Fotygi zażegnał konflikt, co poniewczasie uczyni­ło Sikorskiego zbędnym. Gdyby jeszcze nie chciał odwołania Macierewicza z funkcji szefa kontr­wywiadu wojskowego, może by się ostał. Jak premier miał wybierać, postawił na wspólnotę obsesji. W odróżnieniu od Antka, Radek był marnym kompanem do d... Ostatecznie gotów był robić w woj­sku dezynfekcję, dezynsekcję i de­ratyzację. Degeneralizację - tylko na 56 proc, a dekomunizację - niekoniecznie. Z niekłamanym zachwytem zabierze się do niej Szczyglo. Czego innego nie po­trafi, a coś robić trzeba.

W temacie dołożenia lewicy każdy sposób jest dobry. Najlepiej sprawdzają się dwa. Na agenta i na aferzystę. Dobrze stosować je prze­miennie, żeby nie znudzić publiki. Za atrakcyjny przerywnik służy od­sądzanie od czci i wiary, pod ja­kimkolwiek pretekstem, oraz seks, pod warunkiem że jest aferalny. Od czasu do czasu dobrze jest po­lecieć po WSI i po wsiech. Wale­nie na oślep robi wrażenie bez­stronności i szlachetności intencji.

Zdarza się, że trzeba przyłożyć swo­jemu. Z miłością, po ojcowsku, od­stawić na przeczekanie. Dla od­wrócenia uwagi bierze się wtedy czerwonego i oskarża. Z pasją i ogniem w oku. Jednym. Drugim mruga się do swoich. Uwerturę gra zaprzyjaźniona gazeta. Na konfe­rencję przychodzi już cała prasa. Do tego radio i telewizja. Ziobro - niczym Hitchcock - buduje na­pięcie. Twierdzi, że prokuratura twierdzi, że służba więzienna twier­dzi, że jakiś aresztant twierdzi, że sobie przypomniał, że jego kolega parę lat temu wspomniał, że kie­dyś dał. Posłance. Chyba pienią­dze. Nic pamięta ile. Pamięta, że za załatwienie. Nie pamięta - cze­go. Jednego jest pewien. Była z SLD. Z takim świadkiem warto rozmawiać. Może jeszcze coś so­bie przypomni. Podobno bardzo dobrze poprawiają pamięć pro­pozycje nadzwyczajnego złagodze­nia kary lub warunkowego zwol­nienia. Zaprzeczenia posłanki utwierdzają ministra w przekona­niu, że z nią nie warto rozmawiać. Chyba że w areszcie. Jej winy do­wodzi brak dowodów. To jeden z podstawowych kanonów prawo­rządności w IV RP. Jeśli dowodów nie ma, znaczy zostały zniszczone.

Dlatego jesl wniosek o uchylenie immunitetu. To znaczy nie ma, bo się komputer zawiesił. Jak się od­wiesi, powiesi się posłankę. Chy­ba że wcześniej powiesi się aresz­tant i nie będzie miał kto podpi­sać napisanych mu zeznań. W za­leżności od potrzeby, schemat ten można dowolnie modyfikować po­przez zmianę liczby osób pośred­niczących. W dawaniu i mówieniu. Do brania wyłącznie dokładać. Kwoty i kolejnych polityków lewi­cy. Do ostatniego. Jak dobrze pój­dzie, nie trzeba będzie delegalizo­wać SLD. Z braku członków po­zostających na wolności.

JOANNA SENYSZYN

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin